~ On Her Majesty's Secret Service ~

30 października, 2009

240

Filed under: Uncategorized — kaczka @ 9:51 pm

Day
240
th



 

[30
Oct 2009] ::
MIEJSCE
NA REKLAMĘ :: 

(…)

Właśnie
wychodziłam z pracy prosto w weekend, gdy przyszedł list.

List
żądał odpowiedzi na pentylion archiwalnych pytań.

Już,
teraz, natychmiast, bo ostateczny termin upływa w poniedziałek.

Nie
jakiś tam zwykły termin, lecz termin wieńczący dwanaście długich
miesięcy.

Z
czego wniosek, że autor listu przez rok nie zrobił nic i właśnie
dzisiaj sobie przypomniał.

Che?

Zabulgotałam
i dałam temu wyraz na piśmie.

Zapadła
cisza.

Wreszcie
komputer wypluł odpowiedź.

Termin,
drodzy Państwo, tak naprawdę upływa w styczniu, ale autor nie
chciał dokładać wam stresów tuż przed Bożym Narodzeniem.

Co
innego tuż przed Halloween?

Brakuje
mi fałd w mózgu, aby tę odpowiedź przełożyć na ludzki.

©kaczka

29 października, 2009

238-239

Filed under: Uncategorized — kaczka @ 8:45 pm

Day
23
8th-239th



 

 

[28-29
Oct 2009] ::
MIEJSCE
NA REKLAMĘ :: 

(…)

Wieprzowa
grypa, ta z telewizji i pierwszych stron gazet, nas zdziesiątkowała.

(Skala
zjawiska nie dziwi, NHS zakłada a priori, że wszystko, nawet
zapalenie wyrostka Migdałowej, jest grypą wieprzową.)

Kurs,
który prowadzimy składa się głównie z nieobecnych prelegentów i
obecnej (w nadmiarze) publiki.

Kwadrans
przemówienia przerabiałam w ostatniej chwili na trzy kwadranse.

Słychać
było, jak niebezpiecznie trzeszczą, wydłużane do granic
(nie)możliwości, odstępy między zdaniami.

Dziś
– wisienka na torcie – pięć minut przed występem jedna z
prelegentek zemdlała z gorączki.

Wczoraj,
ach gdybyż nam jeszcze było mało, podejmowaliśmy słowiańskim
jadłem, drużynę pierścienia.

Do
świąt może po nich pozmywamy.

Miast
zmywać, zamknęłam się w wannie piany.

Marzył
nam się spokojny weekend, lecz oto przed chwilą nadeszła
wiadomość:

Zaraz
wsiadamy do samolotu.

Przecież
mówiły, że przyjadą.

Latem
(!).

Ach,
jakie to hiszpańskie! Ta ostentacyjna pogarda dla kalendarzy i
zegarów.

Śpią
u D.

Niech
D. się martwi.

(…)

Wyrosłam
z malowania trawy na zielono i zadawania spontaniczych pytań
zapisanych na kartce.

©kaczka

27 października, 2009

237

Filed under: Uncategorized — kaczka @ 9:23 pm

Day
23
7th


 

[27
Oct 2009] ::
MIEJSCE
NA REKLAMĘ :: 

(…)

Bulgoce
we mnie.

Człowiek,
który normalnie zostaje w domu, bo go strzyka w kręgosłupie, bo ma
katar, bo się w palec skaleczył, nie widzi nic niestosownego w
przychodzeniu do pracy ze świńską grypą.

Z
rozmaitych rzeczy, których nie mam życzenia zakontraktować w tym
terminie, na czubku listy jest właśnie grypa.

Obojętnie
jaka.

Od
trzody chlewnej, od szczerbaków, od drobiu, bądź od karaluchów.

Jedna
z dam w pracy uznała, że poddaję się zbiorowej histerii.

Gdybym
była wredna (
czytaj:
gdybym miała refleks inny niż schodkowy
),
przypomniałabym jej własną reakcję na pęczek martwych listerii
podstawionych pod jej ciężarny brzuch.

(…)

O
leniwa i gnuśna wyobraźnio, która idąc ze mną do teutońskiego
dentysty wyprodukowałaś stereotypowy obraz dwumetrowego aryjczyka o
włosach blond jak łan dedeerowskiej pszenicy i oczach jak błękit
pruski.

Nie
przypuszczałaś, że otworzy nam Chińczyk, prawda?

Guten
Tag, Frau Kaczko…
która
stoisz tam w drzwiach z otwartym dziobem.

Tym,
którzy jeszcze pamiętaja z prehistorycznej fabuły Zespołową
Chinkę, powiem w te słowa – wróciły najbardziej wyrafinowane
wspomnienia.

Doktor
Chińczyk mówił po angielsku tak jak ja po teutońsku (porozumienie
osiągnęliśmy dopiero przy górnych szóstkach), nieprzerwanie
emitował uśmiech, popierał Unię Europejską, drwił z tubylców i
nieustannie mnie przepraszał.

Nawet
za te zwały nazębnego kamienia, które wyprodukowałam sobie na
własną rękę.

Jeśli
teraz znajdę stomatologa Inuitę, nie będzie już chyba takiej
ludzkiej rasy, która nie dłubałaby mi w zębach.

(Moje
wypełnienia to historia prawie tak wymowna jak stemple w
paszporcie.)

Gdyby
facebook wypuścił Dentistville, zdobyłabym niebieską wstążeczkę.

©kaczka

26 października, 2009

236

Filed under: Uncategorized — kaczka @ 9:50 pm

Day
23
6th


 

[26
Oct 2009] ::
MIEJSCE
NA REKLAMĘ :: 

(…)

Innym
symptomem tej jesieni jest moja demencja.

Wnętrze
głowy mam wyklejone żółtymi karteczkami.

Problem
w tym, że odkładam głowę i zapominam gdzie.

Dziś
o poranku próbowałam włożyć ręce w rękawy kurtki.

Rękawów
nie było, reszty kurtki też.


Gdzież
do diaska…

Ciągle
w pralce.

Czekając
na wirowanie.

Od
wczesnej niedzieli.

©kaczka

25 października, 2009

234-235

Filed under: Uncategorized — kaczka @ 8:49 pm

Day
23
4th-235th


 

[24-25
Oct 2009] ::
MIEJSCE
NA REKLAMĘ :: 

(…)

Źle
znoszę miejscowe ciemności.

Niczego
dobrego nie zwiastują.

Śniegu
z nich i tak nie będzie.

(…)

Za
przyczyną Ikei, prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się jak wygląda
downtown w Southampton.

(Ekstrapolując
wrażenia z Birmingham, niewielka to strata. )

(…)


Będę
głosował na nacjonalistów, dude.

mówi wyświechtany człowiek, respondent z ulicy. –
Ale
nie jestem rasistą, bo mój szwagier jest z Karaibów.

Logiczne,
prawda?

©kaczka

23 października, 2009

233

Filed under: Uncategorized — kaczka @ 7:46 pm

Day
233r
d


[23
Oct 2009] ::
MIEJSCE
NA REKLAMĘ :: 

(…)

Na
studiach, które, jak wynika ze świeżej porcji życiorysów
leżących na moim biurku (zastępstwo za Matkę Rodzącą), ja sama
pobierałam we wczesnym czwartorzędzie, miałam kolegę.

Kolega
ów w pracowni chemicznej zlewał wszystko, co mu w ręce wpadło.

Byle
do jednego garnka.

Pod
koniec semestru asystentka miała nerwowe tiki.

Zjawisko
zlewania wszystkiego w jeden garnek przypomniało mi się wczoraj,
gdy zakład produkcyjny z księżyca, ten który od pół roku
zarzucał mi, że moje chrupki dla bakterii są niejadalne, wyznał
nagle, że zlewał wszystkie składniki chrupek w jeden garnek.

Bo
tak było łatwiej.

Składniki
chrupek zlane w jeden garnek produkują jedną, kamienną
chrupkę-niełupkę.

Produkt
przyszłości (!).

Materiał
na schrony przeciwatomowe, promy kosmiczne i protezy zębowe.

Też
mam z tego komplet tików.

(…)

Dziś
w zestawie NHS ofiarował mi pomiar ciśnienia, masy ciała i
Jowialnego, który trzepotał rękami czyniąc okrutny przeciąg, aby
ocenić zasięg mojego pola widzenia.

(Brakowało,
aby zaczął gdakać.)

Bardzo
precyzyjna technika.

Następna
wizyta za cztery miesiące.

(…)

Kuchenna
metafizyka.


©kaczka

22 października, 2009

232

Filed under: Uncategorized — kaczka @ 8:55 pm

Day
232nd


[22
Oct 2009] ::
MIEJSCE
NA REKLAMĘ :: 

(…)

Dni
turlają się jak dynie.


Naprawdę
mało masz zmartwień z własnym projektem, kaczko? Musisz martwić
się o cudze?

Chyba
rzeczywiście nie muszę.

Świeży
imbir, ziarna musztardy i wędzone plastry łupacza.

Lakonicznie.

W
słowach, czynach i w diecie.

(…)

Frau
Norweskoleśna napisała list z zażaleniem w sprawie spóźnionego
autobusu.

National
Express oddał jej pieniądze za podróż.

Nic
w tym nie byłoby dziwnego, gdyby nie to, że list był po teutońsku.

Myślę,
że swoją lokalną pisemną wojnę z przystankiem autobusowym też
zacznę tłumaczyć na teutoński.

©kaczka

21 października, 2009

231

Filed under: Uncategorized — kaczka @ 9:59 pm

Day
231s
t


[21
Oct 2009] ::
MIEJSCE
NA REKLAMĘ :: 

(…)


Superintendent
Tallis was not born by natural means. I fancy that he was issued like
a military regulation.

(E.
Marston
Murder
on the Brighton Express
)

(…)

Myślę,
że zapadłam w śpiączkę.

©kaczka

20 października, 2009

229-230

Filed under: Uncategorized — kaczka @ 8:34 pm

Day
22
9th-230th


 

[19-20
Oct 2009] ::
MIEJSCE
NA REKLAMĘ :: 

(…)

Niech
nam ktoś nakręci metabolizm.

Niech
przyspieszą zahibernowane czynności życiowe.

Z
zimna żywimy się papryczkami chilli.

(W
menu curry ostre jak żyletki i czosnkowe naany prosto z
piekarnika.)

Zimno
to uczucie nad wyraz subiektywne.

Dziś
widziałam damę w puchowej kurtce i sandałach z rzemyków.

Wzutych
na bose, sine stopy.

Nie
pomaga, że cały poranek spędziłam uwikłana w wymienianie
niekonstruktywnych opinii na temat uszczelki, podczas, gdy to
uszczelka powinna być wymieniona.

Miesiąc
temu.

Nie
pomaga, gdy człowiek udowadnia brak logiki w działaniu, a dzień
później każą mu robić to samo, w ten sam sposób, i logiki od
tego wcale nie przybyło.

I
kto wykupił wszystkie kartki
leaving
to have a baby
???

Nie,
wszystkich nie wykupił, zostawił te popstrzone złotym brokatem,
wymalowane w puchate niebiesko-różowe misie i udekorowane wierszem
częstochowskim.

Podpiszemy
się Matce Ciężarnej na laboratoryjnej bibule.

©kaczka

18 października, 2009

228

Filed under: Uncategorized — kaczka @ 9:20 pm

Day
22
8th


[18
Oct 2009] ::
MIEJSCE
NA REKLAMĘ :: 

(…)

Heroina
Larssona, postrzelona w czaszkę i inne części ciała, odkopała
się jedną ręką z grobu, wyeliminowała dwóch przeciwników, w
tym, takiego, który wcale nie czuł bólu, po czym, w oczekiwaniu na
pomoc efektownie padła na sofę.

Na
ostatniej stronie dzwonią po pogotowie.

Ma
ta historia trzeci tom, lecz niech inni sobie czytają.

(…)

Też
z Larssona.

His
name is probably Zala.
I’ve
never been able to pin down who he is, but I think he’s a Pole (…)

Albo
Polaroid (!).

©kaczka

Older Posts »

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.